
„W polskim narodzie jest duch wolności!” – wywiad z fotoreporterem: Andrzejem Klimkiem
Dnia 9 czerwca w LXV LO z O.I. im. gen. J. Bema miało miejsce spotkanie z pasjonatem fotografii, fotoreporterem i dziennikarzem wielu redakcji, takich jak m.in.: „Głos Wybrzeża”, „Sportowiec”, „Przegląd Techniczny”; miesięczniki: „HT Spektrum”, „Informatyka”, absolwentem Wydz. Matematyki i Fizyki na UW – p. Andrzejem Klimkiem.
Motywem przewodnim spotkania były fotorelacje z wydarzeń „Sierpnia 1981”, strajku stoczniowców w Gdańsku i powstania „Solidarności”, co stało się początkiem transformacji ustrojowej Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej. Tematyka ta wpisuje się w tegoroczne obchody „Roku Wolności”, obejmujące działania Naszej szkolnej społeczności.
Biblioteka – Ewa Woźniak:
– Warszawa, 29 kwietnia 2025 roku. Znajdujemy się w szkolnej bibliotece, w LXV Liceum z Oddziałami Integracyjnymi im. gen. J. Bema, przy ulicy Marynarskiej 2/ 6 na Mokotowie. Swoją pasją fotografowania podzieli się z nami pan Andrzej Klimek, doświadczony fotoreporter.
Mam do Pana kilka pytań, które przygotowałyśmy wraz z prof. Barbarą Olszewską. Tak ogólnie, na początek – co jest naprawdę najważniejszego w fotografii wg Pana?
Andrzej Klimek:
– To, co odróżnia fotografię od innych dziedzin, co jest najważniejszego fotografii, to jej autentyczność. Istotne jest tu w złudzenie, że to, co odbiorca widzi, jest odbiciem rzeczywistości. Tymczasem zdjęcie, bardzo często, „naciąga”, przekłamuje tę rzeczywistość. Co jeszcze jest warte podkreślenia w fotografii? W odróżnieniu od filmu, który tworzy opowieść z wielu klatek fotograficznych, zdjęcie skupia się na uchwyceniu momentu. Fotografia powinna być wymowna, musi nieść ze sobą więcej niż tysiąc słów- wtedy jest ciekawa.
Ewa Woźniak – biblioteka:
– Mnie znaczy więcej… Taka zasada obowiązuje także w grafice.
Andrzej Klimek:
– Krótko mówiąc, dobry fotograf potrafi jednym ujęciem opowiedzieć o zdarzeniach i relacjach pomiędzy podmiotem a innymi, występującymi w tym kadrze.
Ewa Woźniak – biblioteka:
– Jasne! Od razu można przejść do innych pytań – na co zwraca się uwagę, oceniając wartość artystyczną zdjęcia? Co jest w tym najistotniejsze?
A.K.
– Przede wszystkim chodzi o wartość artystyczną, to się liczy… Mój kolega – Andrzej Zygmuntowicz, profesor z uniwersytetu – mówi, że kompozycja, a dopiero potem światło. Moim zdaniem, jest wręcz przeciwnie. Gdyby nie było światła, nie byłoby też kompozycji.
Biblioteka:
– O świetle pisał też Dederka, którego mamy w swoich zbiorach!
Andrzej Klimek
– Oświetlenie w fotografii ma pierwszorzędne znaczenie, gdy tworzymy projekt zdjęcia! Jeśli dostawałem zlecenie, a nie znałem bliżej okoliczności, w których będę je realizował, jechałem wcześniej w to miejsce, by ustalić ten znaczący szczegół. I do tego oświetlenia dobierałem sobie czułość filmu, parametry, które musiałbym mieć, a potem ustawienia aparatu.
Widząc dużą halę, wiedziałem, że obiekty będą dobrze oświetlone. W związku z czym, nie będzie potrzebny długi czas naświetlania – co się wiąże z często zmianą statywu.
Kolejnym, istotnym elementem w przygotowaniu projektu zdjęcia jest kompozycja, a później tło. Gdy patrzę na przedmiot, to najpierw oceniam na jakim jest tle. Czy ono po prostu nie przytłacza obiektu, nie przeszkadza. Jest to ważne np. w portrecie, gdzie trzeba pokazać twarz i wyeliminować niepotrzebne elementy wokół.
Fotografia ma jeszcze coś, co ją, odróżnia od dzieł malarskich. Mianowicie – niesie ze sobą wrażenie, że to, co jest na fotografii, to naprawdę istnieje, naprawdę się zdarzyło. Nie można na przykład powiedzieć tego samego o malarstwie, gdzie istnieje idealna harmonia, którą można sobie zaprojektować i namalować. Natomiast w rzeczywistości, w przyrodzie, nie ma idealnej harmonii. I jeśli zdarza się na zdjęciu, że istnieją jakieś elementy harmoniczne, to właśnie to jest niezwykłe, co może się trafić fotografowi – ta naturalna harmonia!
Biblioteka – Ewa Woźniak:
– Tak, w dobie fotografii cyfrowej i współczesnej, w której często dostrzega się ingerencję programów graficznych np.: Photoshopa, naturalność jest w cenie.
A.K.
– Ważne, żeby fotografia była po prostu… wiarygodna. W tej chwili, w tych ostatnich, dwóch lub trzech dziesięcioleciach, kiedy obiektyw można zamontować niemal w każdym urządzeniu i wszyscy mają złudzenie, że fotografują, jakość sztuki fotografii spada. Każde zwierzę można nauczyć, by nacisnęło spust migawki, ale to nie będzie sztuka!
Biblioteka – Ewa Woźniak:
– Wracając do wystawy, która były dostępna przy okazji Święta Szkoły, chciałabym nawiązać do najważniejszych wydarzeń, których dotyczy ta wystawa, czyli atmosfery związanej z dniami protestów z 1981 roku. Czy bycie fotoreporterem w tamtym czasie było bezpieczne?
Andrzej Klimek
– Fotoreporter to nigdy nie był zawód bezpieczny! I na wojnie, i w różnych innych sytuacjach, na przykład z dzikimi zwierzętami. W każdym czasie fotoreporterzy byli intruzami. Fotoreporter musiał sfotografować coś, czego inni nie mogli zobaczyć, prawda?
Pamiętam, gdy sfotografowałem Gierka w Stoczni Gdańskiej, bo pracowałem w Głosie Wybrzeża. Gierek szedł w otoczeniu dygnitarzy partyjnych, a za nim grupa stoczniowców. Przechadzał się między ogromnymi szynami. To były takie wielkie, złożone szyny, z których buduje się statki. Szli między uliczkami w stoczni. No, jak mogę tak po prostu zrobić zdjęcie? Pomyślałem sobie, nie da się! Muszę inaczej – być przed nim. Wszedłem wysoko, na jedno z urządzeń, tak aby była widoczna cała panorama kompleksu fabryki. Wytypowałem sobie, gdzie on będzie skręcał. Szybko pobiegłem, stanąłem, gdy oni jeszcze mnie nie widzieli, a oni szli wprost na mnie, co dawało nadzieję, na doskonałe zdjęcie. Zaraz też pojawiła się ochrona, a za nią stoczniowcy. Byłem od Gierka w odległości półtora metra i mogłem zrobić mu kilka bliskich ujęć… Błyskawicznie otoczyła mnie ochrona dygnitarza, a BOR (Biuro Ochrony Rządu, przyp. red.) kopał po kostkach.
Biblioteka:
– Nie, nie!
Andrzej Klimek
– Kopali dyskretnie, żeby nikt nie widział, ale było to bardzo bolesne! BOR-owcy nosili ciężkie buty wojskowe…
Biblioteka:
– No, ryzykowne, bardzo ryzykowne i na pewno też trudne.
Andrzej Klimek
– Zrobiłem zdjęcie i ono poszło na pierwszą stronę w Głosie Wybrzeża. Nakłady dotarły do całej Polski i po godzinie zostały wycofane. Wykonane zdjęcie było tak dokładnie, że pokazywało, iż Gierek nie miał prawej czwórki. Nie miał jednego zęba!
Następnie, zespół centralny niezwłocznie podjął decyzję, że konieczne jest, aby usunąć cały nakład.
Biblioteka:
-No tak, ingerencja cenzury oczywiście.
Andrzej Klimek
– Miałem sfotografować halę w Stoczni Gdańskiej, która była w budowie. Wysoka hala, długie metry. Nie było tam nic, tylko ściany i windy. Wszedłem na szczyt jednego budynku, na sam strop, gdzie jeszcze tam spawano, budowano. Pomyślałem sobie, że najlepiej będzie, jeśli sfotografuję wszystko z góry, co umożliwi ta perspektywa.
Biblioteka:
-Najbardziej wartościowe zdjęcie?
Andrzej Klimek
– Chyba najbardziej wartościowe niekoniecznie jest reporterskie. To jest takie wielkie zdjęcie – pejzaż, na którym widnieje stado pędzących nocą koni, z przebijającym się światłem księżyca w tle. Z tym, że nie było to zdjęcie z jednej klatki, tylko zostało złożone z dwóch, na zasadzie ich połączenia. Konie były sfotografowane w Stadninie Koni Michałów.
Biblioteka – Ewa Woźniak:
– Wracając do pańskiej wystawy – „Protesty robotników w 1981r.” Jakie był jej główny zamysł i cel?
Andrzej Klimek
– Chciałbym to podkreślić, opowiadając o zdjęciach z tamtych czasów, że idea była jedna: pokazać w narodzie polskim ducha wolności! Ten „gen wolności” przechodził z pokolenia na pokolenie, dzięki czemu Polacy przetrwali ciężkie historycznie czasy – zabory, wojny, okupacje i komunizm.
Poprzez dziesięciolecia wytworzyła się nowa jakość. Nie wystarczyło protestować indywidualnie – trzeba było się jednoczyć, bo szybko okazywało się, że jedna grupa nie da sobie rady z władzą. I to właśnie doprowadziło do powstania „Solidarności” – żeby wszyscy razem zaprotestowali!
Na to już nie ma siły!
Biblioteka:
– Tak, tak! W jedności siła!
Andrzej Klimek:
– Tak, to jest właśnie duch „Solidarności”! W latach 70-tych postawiono pomnik *, zaraz po tym, gdy
rozstrzelano Janka Wiśniewskiego. To nie było jego nazwisko, ale był taki 18-letni chłopiec, który został zastrzelony, jako pierwszy podczas pacyfikacji stoczni. Nieśli go na drzwiach, jak jest w tej piosence: „Janek Wiśniewski padł…”
Jak to było? Po protestach, robotnicy otrzymali polecenie, by stawić się rano do pracy. Idąc do stoczni, musieli przejść metalową kładką. Wtedy to zaczęto do nich strzelać, bo nie mieli gdzie uciekać. Pierwszym zabitym bym właśnie „Janek Wiśniewski” – symbol ofiar represji władz, po strajkach robotników w Stoczni Gdańskiej.
Po tym wydarzeniu stoczniowcy żądali wzniesienia pomnika, do czego władze początkowo nie chciały dopuścić. Ostatecznie wydano zgodę pod groźbą strajku powszechnego. Komitety strajkowe robotników w całym kraju były w pełnej gotowości. Udało się spacyfikować strajk w Gdańsku, ale duch wolności został obudzony. Władza uległa temu żądaniu, chcąc zapobiec kolejnym protestom.
Ostatecznie, pomnik postawiono po 16 grudnia 1980 roku. Ważył 33 tony i zbudowano go ze stali i brązu. Traktowano to jako wygraną… Symbol nadziei na zmianę. Faktycznie, był to początek wielkiej fali zmian ustrojowych, której nie dało się już zatrzymać!
Kolejnym ważnym wydarzeniem stały się protesty ludzi na ulicach Warszawy 3 sierpnia 1981r.
Spekulowaliśmy, że gdy przyjedziemy do Warszawy wielkimi ciągnikami, ciężarówkami, to nas nie zastrzelą. Chcieliśmy podjechać pod siedzibę Komitetu Centralnego i tam pozostać. Funkcjonariusze KC obawiali się kolejnego Janka Wiśniewskiego, którego postać obrosła już w legendę ofiary reżimu komunistycznego. Funkcjonariusze partyjni zabarykadowali się w środku, ponieważ protestujący już zaczęli się wdzierać na parter. Ostatecznie, uciekli na dach, skąd zabrał ich helikopter. Wydarzenia te są także tematem mojej wystawy!
Biblioteka:
No tak, władza się obawiała! To oczywiste! Trzeci temat wystawy dotyczy formowania się „Solidarności” i umacniania jej struktury?
Andrzej Klimek
Tak, udało mi się tam wejść – na Zjazd Delegatów „Solidarności”, na którym wyłoniono przewodniczącego partii! Wybrano Lecha Wałęsę. Nie było to ani łatwe, ani oczywiste, ale stanąłem wśród dziennikarzy Telewizji Polskiej i wzięto mnie za jednego z nich… Dzięki czemu powstał fotoreportaż o dziejowej wadze!
Ewa Woźniak:
Przełomowy historycznie czas i wiele wątków. Na pewno można by dużo opowiadać. Bardzo dziękuję za rozmowę!
Andrzej Klimek
Także dziękuję za rozmowę!
*Pomnik Poległych Stoczniowców
Rozmowę przeprowadziła: Ewa Woźniak
Tekst opracowała: Barbara Olszewska